Wiedząc już o tym, że Mojemu B. nie smakowała zupa dyniowa, z lekkimi obawami zaproponowałam upieczenie słodko-pikantnej dyni wg przepisu otrzymanego od Koleżanki rok temu. Mój Odważny Mężczyzna zgodził się jeszcze raz podejść do tematu. Zaczęliśmy od poszukiwań odpowiedniej dyni, czyli takiej, którą można jeść ze skórką. Sprzedawcy polecili nam Hokkaido, niestety była ona „na zamówienie”. Kilka dni później owa polecana dynia znalazła się w naszej kuchni, a następnie w piekarniku muśnięta słodko-pikantną marynatą. To było coś, na co warto było czekać cały rok. To było coś, co warto było posmakować i zmienić zdanie (to od B.). Odczarowywanie dyni rozpoczęliśmy…