W lodówce mieliśmy prawie kilogram dyni, część była przeznaczona na strudel i część na upieczenie z miodem jako przekąska. Tego wieczora miałem ochotę na słodkie naleśniki, dlatego odkroiłem niewielki kawałek tego uniwersalnego warzywa i w postaci puree dodałem do ciasta. Dyniowe naleśniki wyszły smaczne, miały intensywny, żółty kolor i był to dobry pomysł, żeby iść za głosem swoich zachcianek, a nie ograniczać się do czegoś prostego. M. też się skusiła i razem zjedliśmy wszystkie, ja oczywiście większość, jeden nawet w czasie pieczenia następnych dyniowych naleśników. 🙂